6.10.2014

12. TAK BARDZO WŁASNE MIESZKANIE

2 komentarze:

Wesele, wesele i po weselu. Ta noc minęła mi w mgnieniu oka. Tyle przygotowań, stresu o to, że fryzjer nie zrozumie moich myśli, o to że nie zdołam ładnie zawiązać krawatu albo nawet o to, że wywalę się gdzieś tam o coś. Nie było się o co martwić, co prawda moja fryzura nie przetrwała nawet dwóch godzin wesela, ale cóż poradzić... mój portfel jest tylko chudszy o 80 zł... Taki sam efekt mogłam osiągnąć w domu bez żadnych ceregieli. Na tą okazję wzięłam aparat, żeby mieć jakąś pamiątkę, ale zabawa była tak przednia, że nie było na to czasu. Nogi zaczęły mnie boleć jeszcze przed północą, więc musiałam szpilki zmienić na baleriny. Oczepiny były udane, pomijając fakt, że bukiet złapała moja siostra a muchę mój brat. Śmieszna sytuacja, więc prowadzący musiał zrezygnować z pewnych zabaw, ale mimo to było super. Wybawiłam się, kaca nie było choć sporo wypiłam, ale to znak że wszystko wytańczyłam. Żeby spokojnie wypocząć i przede wszystkim przygotować się, wzięłam urlop. Dziś właśnie mi się kończy, dlatego strasznie nad tym rozpaczam, bo tak sobie rozleniwiłam, nie wyobrażam sobie, że muszę rano wstać. Zapomniałam o pracy, chciałabym jeszcze polenić się ze dwa dni. Czeka mnie znów szara rzeczywistość... chcę znów spędzać czas z moim ukochanym, od rana do wieczora, to był cudowny czas, chciałabym tego wcale nie przerywać, ale jak wiadomo wszystko co najlepsze szybko się kończy.